na zło pozwolenia już nie ma

na zło pozwolenia już nie ma

2016/11/19

że cię nie opuszczę aż do spłaty kredytu vol. 2

W poprzednim poście nakreśliłam Wam wady i zalety sal weselnych oraz przełamałam granice wyboru daty na ten dzień. Tym razem przyszła pora, aby włączyć kamerę i uruchomić aparat. Gortowi? Akcja!

Nie bez kozery mówi się, że na fotografie nie ma co oszczędzać. W końcu, w przeciwieństwie do weselnego bukietu, który zwiędnie czy sukni ślubnej, sprzedanej na aukcji za pół ceny, to właśnie zdjęcia pozostaną z Wami na lata. Są doskonałą pamiątką, którą chwalimy się nie tylko znajomym czy rodzinie tuż po ceremonii, ale także dzieciom i wnukom, opowiadając przy kawałku szarlotki jaka to była impreza! Zdaję sobie też sprawę, że obecne firmy oraz indywidualni fotografowie nie są tani, i cały dzień ich pracy wyceniany jest na 2000 w górę. Jednak po pierwsze, ich praca nie kończy się na zrobieniu tysiąca zdjęć i przegraniu ich na płytę, ale na selekcji i obróbce tych najlepszych. Po drugie, choć większość z nich lubi to co robi, to nie da się ukryć, że działają pod presją. Wybaczcie, ale nie będziecie powtarzać siedem razy przysięgi małżeńskiej tylko po to, by fotograf czy kamerzysta uchwycił Was z każdej strony. On musi wyczuć ten moment, złapać światło, i inne bardziej profesjonalne określenia, na których się nie znam. A czy mu się uda, nie wiadomo.
Dlatego warto pomyśleć dużo wcześniej o fotografie i 'videomakerze', obejrzeć ich portfolio, porozmawiać o swojej wizji ślubu i wesela. Rozmowa nic nie kosztuje, serio. A tym bardziej pytania. Jeśli nadal macie wątpliwości, możecie umówić się na sesję narzeczeńską. 
*                     *                     * 
No i czas na finanse. Już wspominałam, że akurat na zdjęciach i filmie nie ma co oszczędzać. Jednak zasobność portfela bywa różna, więc często szukamy osób po taniości, co niestety, nierzadko przekłada się na jakość 'pamiątki'. Nie polecam brać fotografów, których zdjęcia wyglądają mniej więcej tak.

Jeśli nie widzicie nic złego w tych fotografiach polecam zakończyć czytanie tej notki w tym momencie. Profesjonalizm kontra dziwne programy do obróbki zdjęć. Jeśli jednak Wasz budżet jest naprawdę okrojony, ale to naprawdę, że naprawdę, odsyłam Was do znajomych. Bo kto jak kto, ale przyjaciele zawsze znajdą rozwiązanie najbardziej kryzysowej sytuacji. Na pewno macie w kręgu znajomych osobę, która posiada nieco lepszy aparat niż cyfrówka z Reala i jest w stanie zrobić dobre zdjęcie. A już na pewno lepsze od tych powyżej. I, jeśli jest zaproszona na Wasz ślub jako gość prawdopodobnie zrobi to w ramach prezentu, jeśli nie, na pewno zażyczy symboliczne kilka stówek. Głównie za dojazd i poświęcony czas. 
*                   *                    *
To samo dotyczy filmowców. Wielu z nich montuje trailery ze ślubów i wesel, a potem udostępnia na swoich stronach czy fanpage'ach. Dzięki temu, po trzecim czy czwartym z kolei filmiku wykreuje się Wam w głowie system oraz sposób pracy takich osób. I dzięki temu też będziecie wiedzieli z kim chcecie podpisać umowę.
Warto jednak stosunkowo wcześniej zacząć poszukiwania fotografa lub kamerzysty. Przecież nie Wy pierwsi i nie ostatni powiecie "tak" w najbardziej obleganym terminie. Ano, zapomniałabym. Ślub wcale nie oznacza, że zastaw się a postaw się musi być i fotograf i kamerzysta. Możecie zdecydować się na usługi tylko jednego z nich, za to profesjonalisty.
*                    *                    *

c.d.n..... 

2016/11/14

znowu skarpety?

Święta zbliżają się wielkimi krokami, nawet pogoda to wie i od czasu do czasu sypnie śniegiem jak ZUS emeryturą za 20 lat. No cóż, 5 i 1/2 tygodnia to chyba wystarczający czas by dobrze przemyśleć gwiazdkowe podarunki dla najbliższych i zabrać się za ich wykonanie. Dlaczego wykonanie, skoro Tesco mamy za rogiem? No, może dlatego, że mając hajs każdy może pójść do sklepu i kupić coś, co będzie wystarczająco tanie, zmieści się torby lub pudełka z zeszłego roku i nie zajmie nam to więcej niż godzinę. A jeśli nie tylko my wpadniemy na ten genialny pomysł z czerwonymi skarpetkami za 9,99 pln, to oznacza duże prawdopodobieństwo, że tata w tym roku dostanie zapas takich skarpetek na najbliższe trzy lata. Warto iść na łatwiznę? Nie sądzę. 
Zrobiłam mały research w internetach i zebrałam co ciekawsze pomysły, które nie zrujnują waszego budżetu, będą łatwe do wykonania i przede wszystkim wywołają uśmiech na twarzy obdarowanej osoby.

1. Gastronomia 
  • Pierniki. Nie znam osoby, której nie kojarzyłyby się ze Świętami. Nie są trudne w przygotowaniu, a ozdobienie ich to barwnik spożywczy plus cukier i  trochę czekoladowych kuleczek. 
  • Przetwory. To chyba idealny prezent dla mamy. Jest już po sezonie, owszem, ale na targach często można jeszcze kupić jabłka (na pyszny mus), cytrusy (na egzotyczną nalewkę) czy orzechy (na krem nomen omen z orzechów). 
Spread Christmas cheer.. Cute way to dress up preserves for Christmas!:
2. Rękodzieło
  • Rękawiczki. Wystarczy, że wygrzebiecie z dna szafy stary, ale ciepły i nie zjedzony przez mole sweter. Do tego nożyczki, igła i nici. Modelu ręki chyba nie trzeba szukać w internecie. 
  • Pluszaki. Dla młodszego rodzeństwa, a nawet dla przyjaciół. Przecież wszyscy lubią obchodzić dzień dziecka. Zabawki wcale nie muszą dorównywać urodą lalkom Barbie. Trochę filcu lub  materiału, wyobraźni (albo Google), kilka guzików i maskotka gotowa. 
  • Śnieżna kula. Temat oklepany, ale dla leniuchów, którzy właśnie skończyli pochłaniać majonez lub koncentrat pomidorowy, jedyne co pozostało do znalezienia to przedmiot do wypełnienia kuli.
Make this cute Felt bear stuffie for an ornament or gift topper. Free pattern and tutorial. #felt #gifttopper #diyornaments:  Create a festive winter wonderland with glittery bottlebrush trees.  Get the tutorial at Simple Craves and Olive Oil.   - CountryLiving.com:
3. Gadżety
  • Funkcjonalne słoiki. Wystarczy pogrzebać w rzeczach w piwnicy i kilka słoików na pewno się znajdzie. Taśma klejąca i działająca drukarka + fajne czcionki = uśmiech od ucha do ucha. Dla mamy zróbcie słoiki na przyprawy (lub różnego rodzaju łakocie), a dla taty mini przyborniki na śrubki, wkręty, zawiasy i inne narzędzia. 
  • Pokrowiec na telefon. Lub etui, jak kto woli. Kawałek materiału, nitka, igła i naszywki. 
  • Lusterko. Tak, może i w hucie szkła nie pracujecie, ale najtańsze lusterka można kupić już za kilka złotych. Przepis na masę solną zna chyba każdy. 
  • Dziennik. Jeśli lubicie bawić się decoupagem możecie pokusić się o zakup notatnika w twardej oprawie, kilku kolorowych, wzorzystych serwetek i kleju. 
Awesome DIY Christmas present idea:
4. Uroda
  • Kule do kąpieli. Aromat, jaki będzie sie unosił podczas kąpieli zależy tylko od Was. Malina z cynamonem, mięta z dziką różą, a może gumy balonowe w czekoladzie? Nic prostszego. 
  • Domowe SPA. Z dopiskiem, nie tylko dla kobiet. Masaż to chyba najprostsza i najtańsza forma prezentu jaka możecie uraczyć swoją drugą połówkę. Trochę ogórków z Biedronki, olejków i domowego peelingu, zapalone świece i czekoladowe fondue - lepszego prezentu sama nie mogłabym sobie wymarzyć. 
5. Bonusy
Tu, znajdziecie najlepsze prezenty, jakimi możecie uraczyć swoich najbliższych. I mówię to z ręką na sercu - są warte więcej niż 24-o karatowa kolia wysadzana diamentami od Cartier.

  • przedświąteczne zakupy, 
  • pieczenie makowca z mamą, 
  • mycie okien lub samochodu. 

Dywan też się sam nie wytrzepie.
To, czym postanowicie obdarować ukochane osoby wcale nie zależy od zasobności portfela, ale od uczucia, jakim je obdarzacie. A one Was, oczywiście.

2016/10/31

Halloween nie jest złe - jest niezrozumiałe

"Tylko nieznane budzi w człowieku lęk"   Antoine de Saint-Exupery 

Chyba powinniśmy więc poznać bliżej ten dzień i przestać się bać. Takie właśnie odnoszę wrażenie, kiedy wchodzę na stronę twarzo-ksiażki i przeglądam posty znajomych. I nie, to nie są przekazy typu: 'boję się tych wszystkich małych czarownic' czy 'nie daję cukierków, bo psują zęby'. To jest fala hejtu. Wręcz religijno-patriotyczne tsunami, pogrążające Halloween w odmętach polskiej kultury. 
Ale czy ten dzień rzeczywiście zasługuje na taka pogardę?
Jack-o-lantern 1 by *ericfreitas on deviantART:
Dla przybliżenia, gdyby ktoś nie znał tematu. Halloween to dzień przypadający na 31 października, podczas którego osoby przebierają się w dziwne stroje (głównie wampirów, duchów, czarownic, diabłów, etc), chodzą po domach zbierając słodycze z zasadą 'cukierek albo psikus' (ang. trick or treat). Czasem organizowane są imprezy. W sumie to wszystko. Nikt nikogo nie zabija, nie podpala domów, nie pali na stosie. Uroków też pewnie nikt nie rzuca. Jednak nie o to się rozchodzi. 
Rozchodzi się o to, że dzień później, czyli 1 listopada w polskim kościele katolickim obchodzony jest dzień zmarłych lub Święto Wszystkich Świętych. Czas zadumy nad grobami, wspominania bliskich. Rozbrykane wiedźmy z lampionami dyniami nie za bardzo pasują do tego nostalgicznego obrazka. Tak, tu muszę się zgodzić - nie pasują. Jednak wiedźmy brykają 31 października, nie 1 listopada. No, i jako wiedźmy, na pewno nie po cmentarzu. 

Wiem, będziecie się czepiać, że to jest dzień 'przed', wigilia.... Ale chyba nikt nie zwrócił uwagi na to, że przed najpopularniejszymi na świecie Świętami Bożego Narodzenia też jest Wigilia, podczas, której ludzie pracują, myją samochody, okna, wiercą dziury w ścianach (albo w brzuchu), szaleją na zakupach. A jest to chyba ważniejszy dzień niż wszystkich świętych, gdzie powinniśmy się przygotować na narodziny Jezusa, naszego Zbawiciela. Chodzi mi o to, że Jezus nie oczekuje żadnego czyszczenia mieszkania, ale duchowego przygotowania, o którym bardzo dużo ludzi zapomina. Więc skoro jesteś w stanie tak mocno walczyć o to, by przed dniem Wszystkich Świętych była zachowana powaga, o jakże mocniej powinieneś walczyć, by przed Bożym Narodzeniem chwili spokoju było milion razy więcej. 

Trzy memy, jakie wpadły mi w oko dotyczyły polskości i patriotyzmu, jako, że Halloween jest świętem amerykańskim, zaś my żyjemy w Polsce (nobel geograficzny za odkrycie). Tak, tu też macie rację, jest to zapożyczone z kultury amerykańskiej. Więc skoro mamy już obchodzić tylko polskie święta to powiedzcie mi, które to będą. Dzień kobiet? Nie, też pochodzi z Ameryki. Boże Narodzenie i Wielkanoc? Przecież Jezus był Żydem, mieszkał w Izraelu. Trzech Króli w takim razie też odpada, jak i Boże Ciało. Mam - 1 maja! Chociaż nie, to też zostało pierwotnie przywleczone z USA. Zostaje nam tylko Święto Konstytucji 3 maja i Dzień Wojska Polskiego. Gratuluję pozbawienia polskiego narodu około 10 dni wolnych od pracy. 

I argument - torpeda: stroje nawiązują do świata ciemności. No tak, fakt. Co do diabłów, czarownic nie mam wątpliwości, ale co do cholery z piekłem i zaświatami ma wspólnego tygrys czy Elvis Presley? Bo, uwierzcie mi, w takie stroje dzieciaki też się przebierają i mają mega fun. Ba! Tak bardzo popularne w Polsce zabawy ostatkowe, andrzejkowe czy choinkowe aż roją się się nie tylko do tygrysów, ale i hipopotamów, lwów, żyraf, wiewiórek i pingwinów (ja w przedszkolu byłam sarenką), tak samo jak podczas Halloween. Chodzicie do teatru. Tam ludzie też się przebierają, a mimo wszystko nikt ich za to nie potępia. Dodam tylko tyle, że nie wszystkie przedstawienia są umiejscowione w realiach XX lub XXI wieku. Czasami reżyserzy sięgają po takie dzieła jak Mistrz i Małgorzata (świetna książka!), Wesele, Makbet lub nieco baśniowe jak Księga tysiąca i jednej nocy, w których przewijają się postaci żywcem wyjęte z halloweenowej imprezy. 
Circus - Studio Pink Wings: The Mad Hatter by *MariaLawliet on deviantART PERFECT i am being the mad hatter for halloween:
I czy te małe tygryski i dinozaury, tak dziwacznie poprzebierani, muszą od razu biec do lasu żeby oddawać się złym mocom? Rozpalać ogniska, biegać i tańczyć wokół nich. Śpiewać jakieś dziwaczne pieśni, przytupywać w euforii seksualnego podniecenia... Ups, przepraszam. To nie noc świętojańska, już wracam do tematu. No więc, te tygryski nie będą biegły w ciemną noc do lasu, bo po 1. jest za zimno, po 2. jest za ciemno, po 3. są za małe, po 4. w mieście zazwyczaj nie ma lasu, są parki, po 5. nawet gdyby udało im się dotrzeć do parku i rozpalić ognisko, to straż miejska czuwa. 

Moim celem w tym poście nie było obrażanie waszych poglądów na temat Halloween. Chciałam je rozszerzyć o nowe fakty, których już twórcy memów nie zamieszczają na swoich ilustracjach czy w postach. Poza tym, tu chyba przyznacie mi rację. Żadne posty z internetu nie wyedukują dzieci na porządnych obywateli. To w głównej mierze rola rodzica, aby dziecku wytłumaczyć co i jak, przedstawić wszystkie za i przeciw, pokazać jakie są fakty, a nie tylko wpajać swoje opinie i tworzyć swoją młodszą o kilkanaście lat kopię. Rozmawiajcie, tłumaczcie, ale nie zostawiajcie dzieci z odpowiedzią, "bo to grzech" na zadane pytanie czy mogą iść w przebraniu tygrysków pozbierać cukierki po osiedlu. 

I nie zapominajcie, że zmarłych możecie wspominać każdego dnia, a nie tylko 1 listopada. 

2016/10/07

że cię nie opuszczę aż do spłaty kredytu vol. 1

Na bulwarach rok 2016 mogę śmiało ogłosić rokiem ślubów i wesel, co w kontekście pieniędzy przekłada się na dość spore zarobki banków na kredytożeńcach nowożeńcach. Statystycznie bowiem, na organizację ślubu wydajemy około kilkunastu tysięcy. Tak pi razy otwarte drzwi 25 000 w górę. Zaskoczę Was, ale te 25 tys.  może być górną granicą budżetu, nie dolną. A wesele nadal będzie przypominało wesele.
*               *              *
Przede wszystkim, kiedy zapada decyzja "tak, hajtamy się" na pierwszy ogień idą poszukiwania odpowiedniego miejsca. Żeby za daleko od domu nie było, nie było to w starym kurniku lub w jego sąsiedztwie, albo żeby sala wyglądała jak pałac Szeherezady. I do tego, żeby się o nic nie martwic to i od talerzyka niech policzą. Za takie standardy przy liczbie weselnych gości około 100 będzie trzeba zapłacić ok. 12 000 - 20 000. W cenę nie wchodzi oczywiście alkohol, napoje i ciasta. A menu będzie dostępne w opcji rosół plus dewolaj albo rosół plus kotlet. 
Oczywiście, nie wszystkie lokale oferują to samo, ale kiedy sama szukałam odpowiedniej sali na moje wesele, jedyne co je rozróżniało to nazwa.
*               *              *
Alternatywą dla takich miejsc są sale, gdzie płaci się za wynajem całego obiektu. Jest to dodatkowy plus, jeśli macie wymarzoną wizję swojego wesela, w kontekście wystroju sali, menu czy nie wiecie za bardzo kogo możecie się spodziewać lub też nie, a miejsce będzie stało puste.
W koszt wynajmu takiej sali wchodzą dodatkowo opłaty za prąd i ewentualnie wodę. I musicie się liczyć oczywiście z tym, że kucharki i kucharzy, a także kelnerów szukacie na własną rękę. Choć jeśli znacie osoby, które zajmują się tym nie od poprzedniego weekendu i na wsi gadają, że rosół gotują pierwsza klasa, ryzyko niedoprawienia lub co gorsza prze-doprawienia potraw jest mniejsze niż w przypadku ekipy z lokalu z dwiema gwiazdkami przyznanymi przez drugorzędny serwis internetowy.
Musicie się liczyć również z tym, że zakupy przedweselne będą na waszej głowie. Choć to jest chyba akurat plus, bo trzy godziny łażenia z wózkiem po hipermarkecie dadzą Wam pewność co do jakości i świeżości produktów, jakie zaserwujecie swoim gościom.
W przypadku wesela na 100 osób, za wynajem samej sali na korzystnych warunkach oraz koszty wydane na jedzenie będą oscylować w granicach 10 000 - 15 000. Oczywiście tak jak i w przypadku wynajmu sali "od talerzyka" cena ta nie zawiera napoju "bogów", soków oraz słodkości.
*                *                *
Jeszcze inaczej będzie wyglądać nie tylko budżet, ale i samo wesele, na które zdecydujemy się w inny dzień niż sobota. Obecnie rynek weselny jest otwarty na klienta, więc i drzwi lokali otwierają się również w tygodniu. Coraz popularniejsze stają się śluby piątkowe czy czwartkowe. I nie mam na myśli ślubów cywilnych, po których rodzina idzie na obiad, a potem wraca do domu i kładzie się grzecznie spać przed 22. Często wyprawienie wesela w któryś z dni tygodnia jest o jakieś 30% tańsze niż weekendowe. I wcale nie musi się wiązać z grzeczną imprezą do 21. Jeśli poinformujecie Waszych gości dużo wcześniej (idealnie sprawdzi się "save the date"), będą mogli tak zaplanować swoje urlopy i wolne dni w pracy, że bez obaw zabawa będzie mogła trwać aż do wschodu słońca. 
Także okres weselny, jaki umownie przypada od maja do października nie musi być Waszym ograniczeniem co do daty. Wiele lokali oferuje swoje usługi w miesiącach zimowych, w okresie karnawału, a nawet w Wielkim Poście. Na 'wielki dzień' dobrze sprawdzą się również dni ustawowo wolne: 1 stycznia, 6 stycznia, 1-3 maja, okres Bożego Ciała, 15 sierpnia, a także Wielkanoc czy Boże Narodzenie. 
*                  *                 *
Są to tylko luźne sugestie, ale czasem warto jest zboczyć z wyznaczonego nurtu 'typowego polskiego wesela' i spróbować czegoś innego. Czegoś, co sprawi, że o Waszym ślubie i weselu będzie się jeszcze mówiło, kiedy na świecie będą już Wasze wnuki. Decyzje należą do Was, ale pierwszą, najważniejszą podjęliście już dawno. I było to coś w stylu ' tak, zgadzam się za ciebie wyjść'. 

*                 *                  * 

c.d.n.....

2016/10/02

na zła nie będzie przyzwolenia


via http://veganlove.tumblr.com/post/22416054777/i-think-pregnancy-is-beautiful-its-a-shame-how:
Strusiem nie jestem, choć chciałabym schować w piasek nie tylko głowę, ale i moją macicę, co by to żaden mężczyzna nie zaczął się czepiać, że niby okres mam nieregularny, albo że obrączka na palcu jest a brzuszka jeszcze nie widać. Ano nie widać, bo to, że posiadam więcej progesteronu nie znaczy, że nie znam znaczenia słowa "antykoncepcja". A gdyby nawet owe słowo na "a", bo to tak jakby jest temat tabu, skoro się w szkołach o tym nie mówi, nie zadziałało, to znam też słowo na "o". Odpowiedzialność.

No bo taka jakaś gównoburza się ostatnio rozpętała. Podobno o aborcję się rozchodzi. Do tej pory jakoś nikt nie miał z tym problemu. Nikt z tak zwanych pro-life nie wychodził na ulicę i nie głosił, że aborcja to mord w biały dzień. Nikt z obrońców życia nie łaził od domu do domu i nie pytał "Czy wiesz droga nastolatko jak się zabezpieczyć?" albo "Młodzieńcze, czy wiesz, że gwałt na nieletniej to przestępstwo?" Do mnie do domu nikt nie zapukał. Nawet na najulubieńszym moim wdżecie w liceum mówili mi, "że męski siurek we wzwodzie ma tyle a tyle centymetrów, i że Afroamerykanie mają największe". Nic o tym, jak ma się taka nastolatka zabezpieczyć przed ciążą, ani nic o tym gdzie szukać wsparcia, gdyby już w tą ciążę zaszła. No trudno, nie pierwsza i nie ostatnia przecież. Chyba da sobie radę, tak sądzę. Moja siostra sobie jakoś dała radę. Razem ze mną, mamą, tatą. W sumie musiała zrezygnować ze szkoły, ale to przecież nic. A wspominałam już, że kobiety na oddziale, gdyby tylko kanibalizm był zalegalizowany, zjadłyby ją żywcem?
Akurat ta ciąża była "bezpieczna", bo mały K. urodził się zdrowy. No i miała trojkę ludzi do pomocy.

Ale nie zawsze jest tak kolorowo. Już o tym pisać nie będę, bo obrońcy życia wiedzą lepiej co jest dobre dla 14-latki w ciąży.

Ach, zapomniałabym. Badania prenatalne. To jest takie zło, że chyba nawet sam szatan by tego nie wymyślił!. Serio? Skoro już wplątałam religię do tego ociekającego złością postu, nadmienię tylko, że Bóg posuwa naprzód całą technologię. Więc i badania prenatalne. Gdyby to było coś złego, to albo spuściłby na wszystkich heretyków od badań deszcz ognia, albo pozostawił nas na etapie włóczni i oszczepów. Przeoczyłabym jeden fakt. Bóg wybacza. Zaskoczeni?

Drogi Mężczyzno, gdyby spadła na Ciebie wiadomość, że dziecko, które od 6-u miesięcy Twoja żona nosi pod sercem ma wadę. Ale taką uleczalną, Najlepiej operacyjną w łonie matki, bo im szybciej tym lepiej. Pewnie zgodziłbyś się bez wahania. Cóż, rozczaruję cie. Po wejściu ustawy nawet jak najlepszego chirurga weźmiesz na zakładnika i zrobisz ramadan na pół Polski, nikt nawet palcem nie kiwnie. Ba! Ty nawet nie dowiesz się, że masz dziecko chore, bo badania będą zakazane.

I wisienka. Kwintesencja tej afery na czternaście fajerek. Mężczyźni, mężowie i narzeczeni, chłopcy i chłopaczki. Owa ustawa, o którą kobiety (nie feministki, już nie wrzucajcie nas wszystkich do jednego worka z napisem "feministki-morderczynie") walczą, by w życie nie weszła, przewiduje ekskluzywną kolekcje ubrań w biało-czarne paski oraz kilkuletni pobyt all inclusive w ściśle strzeżonym więzieniu za zabicie dziecka. To znaczy tak będzie napisane w tych wszystkich aktach. Nikt się nie będzie pieprzył, że Wasza żona czy narzeczona podczas oglądania "Pogody" dostała przeraźliwych skurczy, potem krwawienia, a koniec końców poroniła Wasze pierwsze dziecko. Prokurator, tak, ten z pro-life będzie przekonywać sędziego najwyższego, że tak naprawdę, to żona nie chciała dziecka i nażarła się jakichś hot-dogów jak świnia i dziecko nie przeżyło takiej bomby cholesterolu. To nic, że staraliście się trzy lata, a jak pokazały się dwie kreski to poszedłeś do knajpy i przebąbiłeś z radości pół wypłaty. Nikt się o to pytać nie będzie, a nawet jak powiesz, czy wykrzyczysz z rozpaczy, że zabierają Ci żonę do więzienia, to spłynie po nich jak po kaczce i krzykną "oddalam". Mniej więcej tyle samo lat ile czekałeś na upragnione dziecko, poczekasz teraz na swoją żonę.

Właściwie, to drogie kobiety, przeciwniczki aborcji (czyt. zwolenniczki wprowadzenia ustawy odbierającej Wam połowę praw człowieka), powyższy akapit jest skierowany również do Was. Wolicie cierpieć stratę dziecka w więziennej celi, niż w domowym zaciszu, wolicie prycze od miękkich ramion męża. A proszę bardzo. Ale mnie w to nie mieszajcie.

Taką trochę lipę szykujecie dla młodych kobiet drodzy obrońcy. Łatwo jest teraz mówić "aborcja to zło". Tak, zgadzam się. Jest zła, ale te wszystkie kobiety, które wychodzą na ulice nie domagają się takiej samej ilości klinik przerywania ciąż co piekarni. One walczą o to, by iść na przód z technologią, wykonywać badania, operacje na nienarodzonych dzieciach, ratujące ich życie. One walczą o to, by móc przeżyć 8-tygodniową ciążę pozamaciczną dla dwójki narodzonych już dzieci i męża. I ja walczę o to, aby w chwili poronienia, straty ukochanego nienarodzonego dziecka móc w spokoju przeżywać jego stratę, a nie świecić macicą przed prokuratorem, sędzią czy innym szarlatanem.



#czarnyprotest #blackmonday #popieramdziewuchy #freedom #womensrights




2016/08/01

ptaki przestały fruwać o piątej zero zero

Poszłam dziś na miasto. Ot, bo receptę trzeba było w końcu zrealizować. Słońce było genialne, typowo sierpniowe, zachęcało do dłuższego spaceru. Skorzystałam. Zahaczyłam beznamiętnie o jakiś niszowy ciucholand - kolejne bezsensownie wydane pieniądze. Na rynku kręciło się sporo ludzi. Chyba wracali z pracy, w końcu było grubo po godzinie 16. Pod drzewami siedzieli "pokemoniarze". Dzieci wbiegały w tryskającą wodę. Jakaś pani zgrabiała pierwsze pożółkłe liście z pobliskiego drzewa. Delikatne porywy wiatru targały zawieszonymi na latarniach flagami. Idąc dalej, mignął mi jakiś pan na ławce. Pewnie odpoczywał, w końcu miał już swoje lata. Zatrzymałam się na chwilę. Na minutę. Potem wróciłam do domu.

Tylko, że to wcale nie był tak piękny dzień.

Nie przez to, że słońce świeciło zbyt mocno. Nie przez to, że pani grabiąc liście wykonywała tylko swoją pracę. I nie przez to, że ten starszy pan, który siedział zmęczony na ławce, z biało czerwoną opaska na ramieniu i kilkoma odznakami na piersi, wstał o godzinie 17.00 i z zadumą patrzył w niebo.

Tylko jedna minuta, jeden gest. Wstać, zatrzymać się. Tak jak zrobiło to kilkoro ludzi. Tylko kilkoro. Może wiedzieli, że tak trzeba. A może zatrzymali się z ciekawości. Z oddali echo niosło dźwięk syreny. Kiedy tak stałam, widziałam kątem oka moich rówieśników. Nie, chyba jednak byli trochę młodsi ode mnie. Siedzieli na murku i wpatrywali się we mnie. Dziwaczka. Stanęła na środku ulicy. To na prawdę bardzo niewiele. Po prostu zatrzymać się. Te 60 sekund było dla mnie tym, co dla katolików uczynienie znaku krzyża , czym dla sąsiada jest "dzień dobry", czym jest salwa honorowa dla poległego na froncie. To po prostu oddanie szacunku.

Poległym Powstańcom warszawskim.


#godzinaW #warsawuprising 

2016/07/02

jak przetrwać atak terrorystyczny

To, co od pewnego czasu zalewa internet, to tylko czarne litery informujące o kolejnym ataku terrorystów. To co zalewa świat, to prawdziwa krew. I niestety, ani jedno, ani drugie nie jest tym, co potocznie nazywamy pokojem. Ofiarą może być każdy: sprzedawca samochodów, krawcowa, lekarz. Ofiarami możemy stać się wszędzie: w bibliotece, w kościele, w kawiarni jedząc sernik. To może wydarzyć się w poniedziałek lub środę. Jak uchronić się przed zamachami i jego skutkami?

Zamachy, jak już wyżej wspomniałam mogą mieć miejsce wszędzie. Jednak to większe skupiska ludzi na obiektach zamkniętych (galerie, festiwale, lotniska) są największym celem terrorystów. Dlaczego? Dlatego, że droga ewakuacji jest stanowczo ograniczona . Co wtedy należy zrobić?

  • Zadzwoń pod 112. Przekaż najważniejsze informacje: gdzie? co się stało? ilu może być poszkodowanych? czy wśród poszkodowanych mogą być dzieci? 
  • Wejdź pod solidne biurko lub stół. Spadające odłamki czy części budynku są również niebezpieczne. Obserwuj uważnie otoczenie. Działaj tylko wtedy, kiedy jesteś przekonany(a) o swoim bezpieczeństwie. 
  • Opuść budynek najszybciej jak to tylko możliwe, ale nie biegnij (możesz być wtedy podejrzany). Unikaj pozycji stojącej. Pamiętaj, by zabrać ze sobą rzeczy osobiste jak dokumenty i telefon. 
  • Nie korzystaj z windy.
  • Unikaj otwartych przestrzeni (środek pomieszczenia), trzymaj się bliżej ściany. Trzymaj się z daleka od okien i innych szklanych przedmiotów. 
  • Kiedy opuścisz budynek, oddal się od niego w bezpieczne miejsce (z dala od dróg i chodników). Jest to ważne, aby służby ratunkowe nie musiały przedzierać się przez tłumy ludzi. A kolejni ewakuowani mieli swobodną drogę wyjścia.
Jeśli zostaniesz przysypany(a) gruzami: 
  • Staraj się nie wykonywać niepotrzebnych ruchów. Może to naruszyć konstrukcje jeszcze bardziej.
  • Sygnalizuj swoje położenie poprzez znaki świetlne (latarka w telefonie), dźwiękowe (gwizdanie, stukanie w rurę, ścianę) lub poprzez połączenie telefoniczne (jeśli tylko jest zasięg). 
  • Staraj się nie wdychać kurzu i dymu. Zakryj nos i usta kawałkiem materiału. 
Jeżeli jesteś w pobliżu miejsca zamachu:
  • Pozostań w miejscu zamieszkania, lub w którym aktualnie się znajdujesz. Nie przemieszczaj się środkami transportu publicznego i nie przebywaj w miejscach publicznych. 
  • Śledź informacje o sytuacji. Stosuj się do zaleceń podawanych przez służby bezpieczeństwa. Jeśli zarządzona jest ewakuacja nie baw się w bohatera i nie szukaj znajomych. Takim zachowaniem siejesz jeszcze większy zamęt. Pamiętaj, że Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze. 
  • Zwracaj uwagę na nietypowe zachowania wśród ludzi, na pozostawione bez opieki torby, paczki. Jeśli masz podejrzenia - zgłoś je policji, ochronie lub innej upoważnionej służbie. 
  • Jeśli przemieszczasz się między dwoma różnymi miejscami, nie zatrzymuj się. 
  • Zorientuj się o położeniu bezpiecznych miejsc (szpitale, posterunki policji, komendy straży pożarnej).
  • Skontaktuj się z rodziną lub przyjaciółmi - poinformuj ich o swoim stanie. 
Mówią, że mądry Polak po szkodzie, dlatego przebywając w miejscach szczególnie narażonych na ataki:
  • Unikaj większych tłumów. 
  • Staraj się podróżować poza godzinami szczytu.
  • Przygotuj i zaznajom się z planem miasta/metra/galerii/lotniska oraz z drogami ewakuacyjnymi. 

Mam nadzieję, że żadnemu z Was te wskazówki nie będą potrzebne w rzeczywistości, jednak aby nie być tym przysłowiowym Polakiem, który wyciąga wnioski "po", czasami warto poświęcić te 5 minut i być mądrym bez żadnej szkody... 

2016/06/16

Baltazar Gąbka płakał jak jadł. ze szczęścia.

Dieta? Najlepsza dieta to ta, po której czujemy się szczęśliwi, a nasz organizm nasycony. Dlatego włoska kuchnia to jest to, co podwyższa poziom endorfin, a jednocześnie daje poczucie sytości. Niemniej jednak do typowego Bartolini Bartłomieja herbu Zielona Pietruszka jeszcze mi daleko. Ale próbować i doszkalać swój warsztat trzeba zawsze, szczególnie w porze obiadu. Dlatego jeśli nie macie pomysłu na dzisiejszy obiad, lub Wasz mężczyzna domaga się czegoś innego niż pomidorowa, trzeci dzień z rzędu, wykorzystajcie tani i szybki patent na głód - spaghetti carbonara! 

porcja na 2 osoby
średni czas przygotowania: 25 minut 

~ makaron tagliatelle (lub wstęgi) ok. 250-300 gram
~ boczek ok. 200 gram
~ czosnek 1 ząbek
~ śmietana
~ jajka (żółtka) 2-3 sztuki
~ ser parmezan ok. 300 gram
~ nać pietruszki
~ przyprawy do smaku


Boczek pocięty w kostkę podsmażyć na patelni. Dodać pokrojoną w kostkę cebulę i posiekany czosnek. Ser posiekać lub zetrzeć na tarce, wrzucić do większej miski. Do sera dodać 2 lub 3 żółtka jaj (w zależności, jaką konsystencję sosu chcecie), a następnie 2-3 duże łyżki śmietany. Wszystko dokładnie wymieszać se sobą. Kiedy produkty na patelni zmienią swoje parametry na 'jadalne' dodać ser z pozostałymi składnikami. Przyprawić. Zmniejszyć ogień i intensywnie mieszać, by jajko nie ścięło się i nie wyszła z tego jajecznica. Dodać ugotowany makaron, mieszać, aż sos połączy się z makaronem. Voilà! 
Tak zrobione danie przełożyć na płaskie talerze, udekorować kilkoma listkami pietruszki i wcinać bez opamiętania. 
Get this all-star, easy-to-follow Spaghetti alla Carbonara recipe from Tyler Florence.:

2016/06/08

kaliméra, Kýpros!


Podobno podróże kształcą. Ta, którą odbyłam z mężem nauczyła nas jednego - nie wrzucać papieru toaletowego do muszli. To tylko jedna z wielu pułapek, które czyhają na Was jak koty na Cyprze. 
Cypr to niewielka (w porównaniu do Madagaskaru) wyspa na Morzu Śródziemnym, więc jedynymi środkami transportu, aby tu dotrzeć są samolot i prom. Polecam to pierwsze - szybciej, mniejsze ryzyko wystąpienia choroby morskiej, a widoki są warte każdej złotówki. Klimat? Krótko, zwięźle i na temat - jest gorąco, dlatego bez kremów z filtrami minimum 15 SPF się nie obejdzie. Nie wspomnę już o nakryciach głowy i lansiarskich okularach. To jest podstawa każdego porządnego turysty. Zanim jednak spakujecie walizki i pognacie w daleki świat, kilka wskazówek i zdjęć na zachętę. 
Miejsce : Pafos. 

Cypryjskie uniwersum w pigułce: 
  • Paszport. Wybierając się na Cypr z zamiarem zwiedzania go wzdłuż i wszerz, nie obejdziecie się bez paszportu. Cypr Północny jest częścią turecką, gdzie wstęp jest tylko za okazaniem właśnie tego dokumentu. Dodatkowo, granicę między tymi dwoma terytoriami można przekraczać tylko w wyznaczonych punktach. 
  • Droga. Panie i panowie, jeśli myśleliście, że ruch lewostronny to tylko wybryk anglikańskiej natury, jesteście w błędzie. Początki, są trudne, ale po kilku wizytach w mieście można się przestawić na "prawo-lewo-prawo". 
  • Kierowcy. Pozostając w temacie samochodów, tutejsi kierowcy mają to do siebie, że lubią przepuszczać pieszych. Nie tylko na wyznaczonych przejściach. Jednak ostrożności mimo wszystko nie zaszkodzi. 
  • Toalety. Większość publicznych toalet jest bezpłatna. Jednak jak już wspomniałam - wyrzucanie papierów toaletowych do kibelka wzbronione. 
  • Plaże. Momentami może się wydawać, że jakaś plaża usytuowana blisko ***** hotelu jest ich własnością (stoją tam parasole, leżaki, nierzadko bar). To tylko pozory, bo wszystkie plaże na Cyprze są publiczne. Leżaki i parasole są płatne (w zależności od miejsca, od 2 € do 7 €). 
  • Insekty. To nie Australia, żeby jakieś tarantule nam właziły do butów, ale mrówki w hotelach są często spotykane. Komary rzadziej, w porównaniu z Polską - prawie ich tam nie ma. 
  • Koty. Nie zdziwcie się, jeśli siedząc w restauracji i jedząc mussakę na krześle obok rozłoży się kot. Są dosłownie wszędzie, ale nie są natarczywe. I do tego rasowe... 
  • Język. Obowiązującym językiem urzędowym jest grecki, ale Cypryjczycy, szczególnie ci nastawieni na zarobek na biednym Europejczyku mówią komunikatywnie po angielsku. I po rosyjsku. 
  • Zakupy. Jedzenie w sklepach cenowo można porównać do polskiego. Choć zdarzą się droższe perełki, to te tańsze, jak piwo czy słodycze, równoważą bilans gotówkowy. 
  • Jedzenie. W restauracjach czy tawernach, do których z ulicy zapraszają właściciele, ceny zaczynają się od 20 złotych w górę. I mówię tu o menu dla dzieci. :) Ich kuchnia jest raczej nastawiona na turystę, dlatego z tradycyjnych potraw cypryjskich można zjeść turecką mussakę, włoską pizzę lub japońskie sushi. 
  • Komunikacja. Autobusy są klimatyzowane i zatrzymują się tylko na przystankach, na których stoją ludzie. Machanie ręką jest sygnałem dla kierowcy o naszym zamiarze podróży. Wsiadanie odbywa się przednimi drzwiami, gdzie uiszcza się również opłatę (1,50 €), zaś wysiadanie tylnymi. Kierowcy są bardzo punktualni. 
  • Zabytki. Większość z nich jest bezpłatna, ale wejście do niektórych kościołów i obiektów sakralnych wymaga założenia odpowiedniego ubrania (głównie zakrycie ramion i kolan).
  • Słodkości. Nie ukrywam, jestem wielkim smakoszem słodyczy. Ale poziom glukozy po zjedzeniu cypryjskich smakołyków wzrasta ponad normę. Jest mega słodko! 
Z innych ciekawostek, tak między nami Polakami, na Cyprze można kupić Lay's o smaku soli i octu, bazylii (albo oregano) i octu oraz krewetek. Z octem jedliśmy też kebaba wieprzowego. Tego nie polecam. Polecam za to kebaba z jagnięciny - palce lizać. 

Czy obierzecie właśnie ten kierunek, i to miasto? Nie wiem. Wiem jednak, że głupotą by było nie przylecieć na zimne Keo z halloumi czy mezes. 



* kaliméra - po grecku "dzień dobry" 

2016/04/06

szał macicy na ulicy

Od czego zacząć, by złego słowa nie napisać i za wolność wypowiedzi, którą gwarantuje mi Konstytucja w artykule 14 do więzienia nie pójść. A powietrze jest tak gęste od strachu, że można by na nim zawiesić siekierę aborcyjną. Ot, i jak pięknie przeszłam do sedna sprawy. Jestem kobietą, wolną kobietą. O moją wolność fizyczną przez 123 lata walczyli moi prapradziadkowie. Moją wolność duchową otrzymałam podczas stworzenia świata od Boga. Z tego jasno wynika, że nikt nie może mnie ograniczać. A jednak....
Dostaję skrętu wszystkich części ciała kiedy słyszę, jak na temat aborcji wypowiadają się tacy znawcy jak mężczyźni wliczając w to księży i małolatów poniżej osiemnastki. Sorry, ale jeśli widzicie w nas, kobietach kogoś niższej kategorii, kim powinno się rządzić to polecam lekturę Konstytucji : art. 30; art. 31, pkt. 2; a przede wszystkim art. 33, pkt. 1, który jasno mówi "Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym." Równe prawa w mojej ocenie to taki system, gdzie kobieta ma prawo sama decydować o swojej macicy. Czy kobiety decydują za Wasze jądra? No właśnie. Przez wszystkie media społecznościowe przetoczyła się fala wzburzonych głosów, że kobieta nie ma prawa do aborcji, że prawo do życia ma każdy, nawet zarodek, a większość tych głosów pochodziła od mężczyzn, którzy (jak przypuszczam) sami chcieliby problem "wyskrobać" gdyby dotyczył ich osoby. Zgadzam się z tym, że aborcja to zło, ale tylko jeśli dotyczy ona kobiety dorosłej, której dziecko będzie przeszkadzało w robieniu kariery. Czy jedenastolatka, która w wyniku gwałtu zachodzi w ciążę ma urodzić i wychować dziecko? Jeszcze nie tak dawno słyszałam, że to patologia, aby dzieci miały dzieci, a teraz taka sytuacja jest opatrzona naklejką typowej polskiej rodziny.
Słyszałam, oglądałam i czytałam wiele wypowiedzi o tym stanowisku ze strony księży. Obawiam się, że w niedługim czasie będziecie musieli wystosować wiele listów ekskomuniki wobec kobiet, bo taką kościelna polityką daleko nie zajdziecie. Kobiety, które przychodzą do Waszych kościołów chcą słuchać Słowa bożego, nie politycznej propagandy partii rządzącej. Kościół to nie Sejm, a ambona to nie aula wykładowa dla ginekologów. A żeby Was, księży, jakoś zachęcić do częstszego korzystania z Biblii niż z Dziennika Ustaw, fragment Ewangelii wg. Łukasza "I powiedział im [Jezus]: Wy jesteście tymi, którzy chcą uchodzić w oczach ludzi za sprawiedliwych, lecz Bóg zna serca Wasze. Gdyż to, co u ludzi jest wyniosłe, obrzydliwością jest przed Bogiem." I aby nie było niedomówień - te słowa skierowane były do faryzeuszy (ci, którzy Biblii raczej nie znają wyjaśniam, że faryzeusze byli ówczesnymi odpowiednikami księży). Chyba warto zastanowić się nad tym, jakie słowa głosić co niedzielę, bo na mszach są nie tylko kobiety, ale także i mężczyźni i dzieci. Oni przychodzą by dowiedzieć się czegoś o Bogu, by poznać wartości życia chrześcijańskiego, o którym mówi Biblia, a nie posłowie.

Jako kobieta, która lada moment zostanie żoną, która w planach ma trójkę dzieci jestem za aborcją. Aborcją u zgwałconych dziewczynek. Mam prawie 24 lata, życie pełne perspektyw i boję się cholernie tej odpowiedzialności, jaka na mnie spadnie po urodzeniu dziecka. Z jakimi więc problemami będzie się borykać taka młoda, nastoletnia mama? Czy obrońcy życia będą ją wspierać w wychowywaniu dziecka, kupować pieluchy czy opłacać żłobek? Są pewne granice, których nie powinno się przekraczać, ale niech te granice będą elastyczne.

Aborcja nie musi być kojarzona ze skalpelem i wyrzucaniem płodu na śmietnik. Istnieje również możliwość korzystania ze środków wczesnoporonnych, o których zakaz tak dzielnie walczą księża katoliccy, a które wywołują efekty podobne do samoistnego poronienia.  Takie samoistne poronienie dotyczy około co trzeciej ciąży.  Czy w związku z tym, taka kobieta, która bladego pojęcia nie miała o swoim stanie błogosławionym ma 
pokutowac pod drzwiami Waszych plebanii? Albo być zepchnięta przez mężczyzn na społeczny margines? Jeśli chcecie zrobić z nas "fabrykę do robienia dzieci" to uprzejmie informuję,  że mamy prawo do podejmowania własnych decyzji, mamy prawo do decydowania o swoim ciele, a przede wszystkim nie jesteśmy Waszymi niewolnicami.  

2016/01/29

bez stersu, moje dziecko jest niewychowane!

Jestem przekonana, że za poniższe słowa oberwie mi się od wszystkich subkultur, poczynając od hippisów, przez Włochów a na nadgorliwych mamach kończąc, bo w końcu co ja o dzieciach mogę wiedzieć skoro sama ich nie posiadam. Jeszcze nie, ale to nie znaczy, że nie siedzę w temacie, bo z dziećmi mam ostatnio dużo kontaktu (jako niania, nie pedofil). Co więc dziś biorę na bulwarowy warsztat? Wszystkim dobrze znane bezstresowe wychowanie.
Czy dziecko można wychować bez kar i nagród, opierając się jedynie na rozmownie? Nie. A jeśli ktokolwiek na zadane pytanie odpowiedział twierdząco chcę go poinformować, że jego dziecko w bardzo niedalekiej przyszłości wyrośnie albo na egoistę albo na pierdołę. Sory, innych opcji nie ma. Dlaczego? Bo dziecko mając kilka lat, czyli będąc w takim wieku, w którym koduje się informacje na całe życie nie zrozumie Waszych "nie wolno", "nie dotykaj", "nie krzycz". To będą tylko puste komunikaty, których nie 'przykoduje' sobie do konkretnej czynności, której zakazujecie lub nakazujecie. Chyba nikt nie mówi "zjedz zupę" i zostawia dwu- czy trzyletnie dziecko w samopas aby samo zjadło tą zupę. Siedzicie razem z dzieckiem i je karmicie mówiąc mu wprost aby jadło. Dlaczego więc, kiedy dziecko zaczyna się bawić rzeczami nieodpowiednimi dla jego wieku, Wy rzucacie "nie wolno, zostaw", po czym wracacie do porannej gazety i kawy? Bądźcie konsekwentni, drodzy rodzice, i zacznijcie nie tylko mówić, ale i robić. 

Oczywiście nie zachęcam do bicia, wręcz jestem przeciwniczką przemocy wobec dzieci. Ale jako, że okres dzieciństwa mam już za sobą mogę się przyznać, że klapsa dostałam i to nie raz. Ale zasłużenie. Czy jestem pierdołą, która nie umie zawiązać sznurówek? Nie. A to oznacza, że w granicach zdrowego rozsądku i tylko z konieczności jakąś karę wobec dziecka wystosować się powinno. Kary, nie muszą być karami fizycznymi. Istnieje wiele sposobów, gdzie nie naruszymy cielesności i godności dziecka, a mimo to wyegzekwujemy od niego stosowne zachowanie. Dodatkowo taka kara powinna być opatrzona komentarzem: czy wie dlaczego został ukarany, czy jest mu przykro, czy będzie tak robił w przyszłości. Bez takiej rozmowy nie pójdziecie dalej, a Wasza pociecha nigdy nie zrozumie o co się tak wkurzyliście. Ba! Jeśli w porę nie wyciągniecie konsekwencji, będzie się czuło bezkarne, a do czego to może doprowadzić pewnie przekonam się za kilkanaście lat, kiedy obecne pokolenie dorośnie. Szybki wniosek:

SAM ZAKAZ = ŹLE
ZAKAZ + KARA = ŹLE
ZAKAZ + KARA + ROZMOWA = DOBRZE

Temat karania pokrótce omówiony, więc aby zrównoważyć - nagrody. Choć zwolennicy bezstresowego wychowania unikają nagród tak samo jak i kar, są one potrzebne. Nawet bardzo. Dlaczego? Bo dziecko nagrodzone czuje się docenione. Takie dziecko zrozumie, że to co zrobiło podobało się rodzicom, a więc było dobre, a więc będzie to robić częściej by dostawać nagrody. I tu, jak i w poprzednim akapicie odnośnie kar mała gwiazdka - nagrody to nie tylko rzeczy materialne! Nagrodą może być pochwała czy zwykły rodzicielski przytulas. Dziecku na pewno się spodoba, a i będzie zdrowsze niż jakaś czekolada. Nie należy jednak zapominać, żeby w tych pochwałach nie robić z dziecka pszczoły (czyli nie słodzić mu jak najlepszym miodem).
Zauważyłam również, iż wielu rodziców robi podstawowe błędy, których nawet nie zauważają, a mają wpływ na rozwój dziecka. Jednym  z nich jest natychmiastowe uleganie, kiedy tylko dziecko zacznie płakać. Serio? Boicie się małego, rozwrzeszczanego "bachorka", który chce wymusić kolejną zabawkę albo lody na obiad? Dzieciak popłacze, choć niejednokrotnie wymuszonymi łzami, i przestanie. Ulegając mu, nadajecie komunikat: jesteś moim panem, a ja twoim sługą. Nie! To Ty jesteś panem. Jesteś rodzicem do cholery, a to już coś znaczy. Boisz się, że dziecko zrobi takie przedstawienie na przystanku lub w sklepie? Zacznij je wychowywać! Wychowujesz je w domu, ale to nie znaczy, że jak wyjdziecie na miasto nagle role się odwrócą a Ty znów staniesz się paziem. Nadal rządzisz, generale. Postaw dziecku granice i trzymaj się ich, sam starając się nie przekraczać ich przy dziecku, bo kto jak to, ale to właśnie Ty jesteś przykładem. Jesteś autorytetem, który dziecko powinno naśladować.
Jeśli jacyś mamusiowie lub tatusiowie poczuli się urażeni wypowiedziami zawartymi w powyższym tekście to oznacza, że może być coś nie tak z waszym wychowywaniem dzieci, dlatego odłóżcie laptop na bok i idźcie z dzieckiem na spacer. Ot tak, jak rodzina.