na zło pozwolenia już nie ma

na zło pozwolenia już nie ma

2015/06/19

burdel na zielonych kółkach


Gorące słońce, połowa czerwca, za chwile wakacje, a jak doda się do siebie wszystkie te składniki wychodzi połączenie godne obcowania z naturą. Tylko cóż mi po takim obcowaniu skoro zamiast po  łonie natury spaceruje po wysypisku śmieci? Zero przyjemności, zero świeżego powietrza, zero czystej przestrzeni i tak właściwie to zero natury.

Nie poruszam tego tematu tylko po to, by stanąć Wam na odcisk i dopiec jak tylko się da. Robię to, bo jako ludzie zagalopowaliśmy się w posiadaniu swobody i prawa do wszystkiego, a w hierarchii inteligencji istot na ziemi spadliśmy niżej niż zwierzęta. Dlaczego? Bo jesteśmy już tak leniwi, że nawet mając kosz pod nosem, śmieci lądują obok niego. I takie zachowanie ma niby świadczyć o naszym ucywilizowaniu? Śnij dalej, Dorotko. To nie jest problem, który można dosłownie i w przenośnie zamieść pod dywan. Z czasem zaczniemy tonąć w śmiechach, a na letni wypoczynek zamiast wyjeżdżać z miasta będziemy woleli w nim pozostać, bo tereny „dzikiej zieleni” będą tak zasyfione. Prawdę powiedziawszy, jako mieszkanka wsi, która wokół domu ma las, bardziej czuje się jakbym mieszkała w śmietniku.

W miniony weekend, smażąc swoje chude ciało na plaży dało się zauważyć kto i jakim poziomem kultury osobistej się chlubi. Co 15-20 metrów rozstawione są kosze, a jednak większość ludzi wolała zostawić śmieci na plaży, tuż obok miejsca, w którym wypoczywali. Kolejne osoby raczej z niesmakiem położą się koło sterty zostawionych butelek po piwie czy opakowań po chrupkach. Ludzie! Skoro przywieźliście ze sobą tyle jedzenia i ręce Wam się od ciężaru nie urwały, to wracając do domu zabierzcie ze sobą to, co z tego jedzenia zostało. Przejść kilka metrów ze śmieciami (i to Waszymi) w ręku i wrzucić je do kosza to żaden wstyd! A raczej przejaw dobrego wychowania i kultury osobistej.

Zaraz posypią się gromy, że przecież ludzie segregują śmieci i w inny sposób już się nie da dbać o środowisko. No to Was zdziwię. Segregujecie w swoich domach – i słusznie, ale odpadki komunalne z miejsc publicznych również są segregowane przez odpowiednio wynajęte firmy. Dlatego śmieć wrzucony do kosza prawdopodobnie dostanie „drugie życie” w recyklingu. Śmieć pozostawiony na pastwę losu na leśnej polanie będzie  umierał naprawdę długie lata i torturował środowisko.

Do kosza nigdy nie jest daleko.


2015/06/10

przeklinałam więc poproszę plombę

Bo nie wszyscy dentyści to sadyści, a wiara powinna być twarda jak siekacze - czyli dziś krótko (powiedzmy,  że krótko) odnośnie naszej wiary. Post dla wszystkich chrześcijan. Enjoy! 
Jaki jest najtwardszy element w ludzkim ciele? Kości? Nie! Paznokcie? Nie, tym bardziej, ze łamią się przy pierwszej lepszej okazji. Zęby. I to jest poprawna odpowiedź. Są zdolne do miażdżenia naprawdę twardego jedzenia, nie łamią się jak paznokcie, nie wypadają jak włosy, a przy odrobinie higieny lśnią przy każdym uśmiechu. Są jednak i minusy. Często zdarza nam się zaniedbywać codzienne rytuały związane z czyszczeniem, co może powodować próchnicę, ubytki, a nawet doprowadzić nas do śmierci. 

To tyle anatomii jeśli chodzi o ciało. A dusza? Z duszą jest podobnie jak z ciałem. Naszymi twardymi zębami jest wiara. Tylko, że wiara nie może być zębami mlecznymi. Wiara to zęby stałe, które wyżynają się podczas formowania naszej świadomości i są z nami już do końca. Teoretycznie. Praktyka jednak pokazuje, że tak jak z uzębieniem tak i z wiarą bywają problemy. Ileż to razy narzekaliśmy na ból, bo któryś z trzonowców zajęła próchnica? Pewnie wiele, a w szczególności Ci, którzy zaniedbali codzienne czyszczenie lub podjadali niezdrowe rzeczy. W przypadku naszej wiary, codzienne czyszczenie to nic innego jak modlitwa. Przyznawanie się do błędów, grzechów i prośba o ich wybaczenie. Czyścimy się w ten sposób z brudu, którym jesteśmy karmieni przez świat. A ten, lubi nas karmić nie byle jak. Słodycze, fast- foody, alkohole. Lubimy to, nieprawdaż? Jest pyszne, lepsze od szpinaku czy pomidorów, do tego kolorowo zapakowane i dostępne w każdym sklepie. Półki uginają się pod tymi towarami, a one same krzyczą „weź mnie”. Ot, takie małe, niewinne grzeszki. Czy nie podobnie jest z tym co oferuje nam szatan? Kiedyś, jak byłam młodsza wyobrażałam go sobie jako wstrętnego potwora, ociekającego smołą, z wielkimi kopytami i cuchnącego siarką. Właśnie taki szatan… nie jest! On jest tym wszystkim, co ładnie pachnie, jest kolorowe. On jest tym kolorem, który hipnotyzuje nas i zachęca do robienia, tu - jedzenia obrzydliwie dobrych, niezdrowych rzeczy, ze spożywania których nawet nie zdajemy sobie sprawy, bo pokusa jaką na nas wywiera tymi kolorami jest tak silna, że jak ślepi maniacy łykamy wszystko wielkimi haustami. Oto mu właśnie chodzi. Abyśmy uzależnili się od ciastek czy hamburgerów. A im więcej ich spożywamy tym nasze duchowe zęby są bardziej narażone na próchnicę, na grzech zepsucia.

Tak samo przekłada się to na nasze codzienne zachowanie wobec innych. Robimy coś, co wydaje nam się, że jest pożyteczne, dobre. Dlaczego? Bo my widzimy w tym korzyść, kolorowe opakowania po cukierkach.  Pierwsze wrażenie, kiedy tego próbujemy jest nieziemsko cudowne. Później uzależniamy się od tego i przestajemy już dostrzegać jakie niebezpieczeństwa kryją się w składzie. Być może niektórzy nawet i dostrzegają, ale nic sobie z tego nie robią. A konsekwencje mogą być fatalne w skutkach. To nie jest tak łagodnie jak z zębami. Ta próchnica potrafi zaatakować w taki sposób, że z jednego popsutego zęba, jak w efekcie domina namnoży nam się ich kilka lub kilkanaście i nim się obejrzymy, stracimy całą naszą armię uzębienia. Cała nasza wiara zostanie zastąpiona sztucznymi poglądami i zabobonami, zrobionymi z nietrwałych materiałów. 

Ale tak być nie musi. Jest na to jedna, genialnie skuteczna rada. No może dwie. Po pierwsze – codzienne czyszczenie. Po drugie – częste wizyty u Dentysty. I to nie byle jakiego. Nie dość, że na wizyty u Niego nie trzeba się umawiać, bo Jego gabinet jest otwarty 24h/dobę 7 dni w tygodniu (w szczególności lubi przyjmować w niedziele i święta), to dodatkowo wizyty te są bezpłatne. Nie patrzy na żadne kontrakty z NFZ czy ubezpieczenia społeczne, wymaga tylko odrobiny dobrej woli, bez której nie jest w stanie podjąć leczenia. Efekt zaś końcowy potrafi wprawić w zdumienie niejednego. Chwila strachu i wstydu, a ulga nieziemska. Jesteśmy lżejsi zrzucając z naszego sumienia tę potworną próchnicę grzechów i pozbywając się na długo (mam nadzieję)okropnego bólu. A najlepsze w wizycie u właśnie Tego Dentysty jest to, że On nigdy nie powie złego słowa na Twoje zaniedbania, ale będzie umacniał pozostałe, nienaruszone próchnicą zęby i walczył o nie. Bardziej niż Ty sam.