Z tego miejsca, nim czarne litery pochłoną swym jadem niewinną biel "papieru", pragnę zaznaczyć, że żadnym psychologiem (lub psycholożką, jeśli ktoś lubi odmieniać) nie jestem. W naturę drugiego człowieka przez głowę nie wchodzę i pieniędzy za to nie pobieram. Ale cogito ergo sum, więc pewne rzeczy dostrzegam, analizuję, wyciągam wnioski i wrzucam na twardy dysk. Te wnioski wyciągnęłam po jednym (na dodatek własnym) komentarzu w mediach społecznościowych. Co wcale nie oznacza, że ten problem dotyczy tylko mnie i tylko tej konkretnej sprawy.
O krytykę poszło. No cóż, temat śliski, ale że żaden znany mi podręcznik nie wyjaśnia czym tak naprawdę krytyka jest i jakie są jej nieprzekraczalne granice, postanowiłam podzielić się moimi spostrzeżeniami.
Na początku chciałabym odseparować od tej nieszczęsnej 'krytyki' takie określenia jak 'bezczelność', 'arogancja', 'perfidia'. 'tupet' i moja ulubiona - 'pycha'. Te wyrażenia z krytyką nic wspólnego nie mają, a przynajmniej nie powinny mieć, jeśli krytykujący ma na uwadze dobro jednej osoby lub ogółu. Ciężko jest jednak tak skonstruować wypowiedź, aby wydźwięk nie przyniósł odwrotnego efektu. Na szkoleniach z zakresu zachowań interpersonalnych podaje się bardzo dobry przykład na wykorzystanie krytyki, która nie zrani, a zmotywuje do poprawy. Kanapka. W "kanapce" chodzi o to, by przed i po wypowiedzi zawierającej krytykę, powiedzieć coś pozytywnego (co oczywiście jest prawdą i ma uzasadnione podstawy w rzeczywistości - bajki w grę nie wchodzą).
Nie każdy jednak będzie potrafił tak skomponować swoją 'kanapkę', aby dało się ją ugryźć. Są za to inne alternatywy. Przede wszystkim wejdź w skórę osoby, której zwracasz uwagę. Co chciałbyś usłyszeć? Jakie słowa? Wytłumaczenie problemu w kilku zdaniach czy jedną wyraźną sentencję? Jakby nie patrzeć, wszyscy posiadamy jakieś emocje i uczucia, które nomen omen, są najkruchsze i najmniej trwalsze z całego naszego ciała, dlatego przy tak mocnym ostrzale, jakim jest krytyka wybierzmy jak najmniejszy kaliber.
Problem polega również na odbiorze przez drugą osobę. Nie bez kozery mówi się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Tak też jest z krytyką. Inaczej odbieramy ją od osób - autorytetów, inaczej od kogoś kto nie zna się kompletnie na dziedzinie, którą krytykuje, a jeszcze inaczej od kolegów/koleżanek po fachu. Ale nawet pomimo braków lub kompletnej niewiedzy osoby, od której słyszymy słowa krytyki czasem warto się zastanowić, czy jest w tym jakieś ziarnko prawdy.
Nie każdy jednak będzie potrafił tak skomponować swoją 'kanapkę', aby dało się ją ugryźć. Są za to inne alternatywy. Przede wszystkim wejdź w skórę osoby, której zwracasz uwagę. Co chciałbyś usłyszeć? Jakie słowa? Wytłumaczenie problemu w kilku zdaniach czy jedną wyraźną sentencję? Jakby nie patrzeć, wszyscy posiadamy jakieś emocje i uczucia, które nomen omen, są najkruchsze i najmniej trwalsze z całego naszego ciała, dlatego przy tak mocnym ostrzale, jakim jest krytyka wybierzmy jak najmniejszy kaliber.
Problem polega również na odbiorze przez drugą osobę. Nie bez kozery mówi się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Tak też jest z krytyką. Inaczej odbieramy ją od osób - autorytetów, inaczej od kogoś kto nie zna się kompletnie na dziedzinie, którą krytykuje, a jeszcze inaczej od kolegów/koleżanek po fachu. Ale nawet pomimo braków lub kompletnej niewiedzy osoby, od której słyszymy słowa krytyki czasem warto się zastanowić, czy jest w tym jakieś ziarnko prawdy.
Jak więc powinna wyglądać wypowiedź zawierającą krytykę? Być po prostu obiektywną opinią. Pozbawioną negatywnych słów i emocji. Stwierdzeniem faktu.
Jak powinniśmy odbierać krytykę? Z szacunkiem i wdzięcznością. Zdziwieni? Tak, z wdzięcznością. Odpowiednia krytyka wymaga odwagi oraz niesie ze sobą dobre intencje krytykującego. Ma na celu wyeliminowanie błędu, poprawienie jakości danej dziedziny, a niekiedy sprowadza na ziemię. Szczególnie tych zbyt pewnych siebie i ślepych na prawdę. A tym trudniejsze jest słuchanie krytyki, im bardziej żyjemy w wiecie komplementów i słodzenia.