na zło pozwolenia już nie ma

na zło pozwolenia już nie ma

2016/06/16

Baltazar Gąbka płakał jak jadł. ze szczęścia.

Dieta? Najlepsza dieta to ta, po której czujemy się szczęśliwi, a nasz organizm nasycony. Dlatego włoska kuchnia to jest to, co podwyższa poziom endorfin, a jednocześnie daje poczucie sytości. Niemniej jednak do typowego Bartolini Bartłomieja herbu Zielona Pietruszka jeszcze mi daleko. Ale próbować i doszkalać swój warsztat trzeba zawsze, szczególnie w porze obiadu. Dlatego jeśli nie macie pomysłu na dzisiejszy obiad, lub Wasz mężczyzna domaga się czegoś innego niż pomidorowa, trzeci dzień z rzędu, wykorzystajcie tani i szybki patent na głód - spaghetti carbonara! 

porcja na 2 osoby
średni czas przygotowania: 25 minut 

~ makaron tagliatelle (lub wstęgi) ok. 250-300 gram
~ boczek ok. 200 gram
~ czosnek 1 ząbek
~ śmietana
~ jajka (żółtka) 2-3 sztuki
~ ser parmezan ok. 300 gram
~ nać pietruszki
~ przyprawy do smaku


Boczek pocięty w kostkę podsmażyć na patelni. Dodać pokrojoną w kostkę cebulę i posiekany czosnek. Ser posiekać lub zetrzeć na tarce, wrzucić do większej miski. Do sera dodać 2 lub 3 żółtka jaj (w zależności, jaką konsystencję sosu chcecie), a następnie 2-3 duże łyżki śmietany. Wszystko dokładnie wymieszać se sobą. Kiedy produkty na patelni zmienią swoje parametry na 'jadalne' dodać ser z pozostałymi składnikami. Przyprawić. Zmniejszyć ogień i intensywnie mieszać, by jajko nie ścięło się i nie wyszła z tego jajecznica. Dodać ugotowany makaron, mieszać, aż sos połączy się z makaronem. Voilà! 
Tak zrobione danie przełożyć na płaskie talerze, udekorować kilkoma listkami pietruszki i wcinać bez opamiętania. 
Get this all-star, easy-to-follow Spaghetti alla Carbonara recipe from Tyler Florence.:

2016/06/08

kaliméra, Kýpros!


Podobno podróże kształcą. Ta, którą odbyłam z mężem nauczyła nas jednego - nie wrzucać papieru toaletowego do muszli. To tylko jedna z wielu pułapek, które czyhają na Was jak koty na Cyprze. 
Cypr to niewielka (w porównaniu do Madagaskaru) wyspa na Morzu Śródziemnym, więc jedynymi środkami transportu, aby tu dotrzeć są samolot i prom. Polecam to pierwsze - szybciej, mniejsze ryzyko wystąpienia choroby morskiej, a widoki są warte każdej złotówki. Klimat? Krótko, zwięźle i na temat - jest gorąco, dlatego bez kremów z filtrami minimum 15 SPF się nie obejdzie. Nie wspomnę już o nakryciach głowy i lansiarskich okularach. To jest podstawa każdego porządnego turysty. Zanim jednak spakujecie walizki i pognacie w daleki świat, kilka wskazówek i zdjęć na zachętę. 
Miejsce : Pafos. 

Cypryjskie uniwersum w pigułce: 
  • Paszport. Wybierając się na Cypr z zamiarem zwiedzania go wzdłuż i wszerz, nie obejdziecie się bez paszportu. Cypr Północny jest częścią turecką, gdzie wstęp jest tylko za okazaniem właśnie tego dokumentu. Dodatkowo, granicę między tymi dwoma terytoriami można przekraczać tylko w wyznaczonych punktach. 
  • Droga. Panie i panowie, jeśli myśleliście, że ruch lewostronny to tylko wybryk anglikańskiej natury, jesteście w błędzie. Początki, są trudne, ale po kilku wizytach w mieście można się przestawić na "prawo-lewo-prawo". 
  • Kierowcy. Pozostając w temacie samochodów, tutejsi kierowcy mają to do siebie, że lubią przepuszczać pieszych. Nie tylko na wyznaczonych przejściach. Jednak ostrożności mimo wszystko nie zaszkodzi. 
  • Toalety. Większość publicznych toalet jest bezpłatna. Jednak jak już wspomniałam - wyrzucanie papierów toaletowych do kibelka wzbronione. 
  • Plaże. Momentami może się wydawać, że jakaś plaża usytuowana blisko ***** hotelu jest ich własnością (stoją tam parasole, leżaki, nierzadko bar). To tylko pozory, bo wszystkie plaże na Cyprze są publiczne. Leżaki i parasole są płatne (w zależności od miejsca, od 2 € do 7 €). 
  • Insekty. To nie Australia, żeby jakieś tarantule nam właziły do butów, ale mrówki w hotelach są często spotykane. Komary rzadziej, w porównaniu z Polską - prawie ich tam nie ma. 
  • Koty. Nie zdziwcie się, jeśli siedząc w restauracji i jedząc mussakę na krześle obok rozłoży się kot. Są dosłownie wszędzie, ale nie są natarczywe. I do tego rasowe... 
  • Język. Obowiązującym językiem urzędowym jest grecki, ale Cypryjczycy, szczególnie ci nastawieni na zarobek na biednym Europejczyku mówią komunikatywnie po angielsku. I po rosyjsku. 
  • Zakupy. Jedzenie w sklepach cenowo można porównać do polskiego. Choć zdarzą się droższe perełki, to te tańsze, jak piwo czy słodycze, równoważą bilans gotówkowy. 
  • Jedzenie. W restauracjach czy tawernach, do których z ulicy zapraszają właściciele, ceny zaczynają się od 20 złotych w górę. I mówię tu o menu dla dzieci. :) Ich kuchnia jest raczej nastawiona na turystę, dlatego z tradycyjnych potraw cypryjskich można zjeść turecką mussakę, włoską pizzę lub japońskie sushi. 
  • Komunikacja. Autobusy są klimatyzowane i zatrzymują się tylko na przystankach, na których stoją ludzie. Machanie ręką jest sygnałem dla kierowcy o naszym zamiarze podróży. Wsiadanie odbywa się przednimi drzwiami, gdzie uiszcza się również opłatę (1,50 €), zaś wysiadanie tylnymi. Kierowcy są bardzo punktualni. 
  • Zabytki. Większość z nich jest bezpłatna, ale wejście do niektórych kościołów i obiektów sakralnych wymaga założenia odpowiedniego ubrania (głównie zakrycie ramion i kolan).
  • Słodkości. Nie ukrywam, jestem wielkim smakoszem słodyczy. Ale poziom glukozy po zjedzeniu cypryjskich smakołyków wzrasta ponad normę. Jest mega słodko! 
Z innych ciekawostek, tak między nami Polakami, na Cyprze można kupić Lay's o smaku soli i octu, bazylii (albo oregano) i octu oraz krewetek. Z octem jedliśmy też kebaba wieprzowego. Tego nie polecam. Polecam za to kebaba z jagnięciny - palce lizać. 

Czy obierzecie właśnie ten kierunek, i to miasto? Nie wiem. Wiem jednak, że głupotą by było nie przylecieć na zimne Keo z halloumi czy mezes. 



* kaliméra - po grecku "dzień dobry"