Skrzydełko czy nóżka? No tak, jedzenie, obok muzyki i ilości alkoholu jest wyznacznikiem udanej lub też nie, zabawy. I mam na myśli tak ilość jak i jakość. Stajemy się coraz wybredniejsi, a nasze oczekiwania często nie współgrają z weselną rzeczywistością. Tym bardziej, jeśli większość gości "pości" już od rana, z nastawieniem wielkiej wyżerki, i nagle balon pęka. Kotlet jakoś taki za mały, ziemniaki niedosolone, z sałatek tylko gyros i jarzynowa, a śledzie tylko w oleju. Moja mama, kiedy planowałam swoje wesele mówiła, że nigdy wszystkim nie dogodzę i zawsze znajdzie się ktoś, komu będzie przeszkadzało nawet nowe nazwisko panny młodej. Prawda numer jeden. Jednak zamiast skupiać się na jednostkach pomyśl o swoich gościach jako o grupie.
Nowości na stole nie zawsze są pozytywnie odbierane, szczególnie przez starsze pokolenie. Standardy zaś są już tak oklepane, że Wasze wesele niczym szczególnym nie będzie się wyróżniać. W którym kierunku więc pójść? Prosto! Znacie swoich gości lepiej niż kto inny, wybierzcie więc to rozwiązanie, które zadowoli każde podniebienie. Zróbcie dwudaniowy obiad (z ukłonem dla starszych), ale zrezygnujcie z tradycyjnego rosołu na rzecz kremu z warzyw lub pysznej zupy cebulowej, a zamiast schabowego z zestawem surówek zaserwujcie grillowaną pierś z kaczki w warzywach.
Macie również pole do popisu jeśli chodzi o ilość potraw. Tak, tę ilość, która jest niejako zegarkiem wesela. 21.00 - strogonow, 23.00 - kluski śląskie w sosie grzybowym, 2.00 - barszcz czerwony + krokiety, 4.00 - bigos + pieczone kurczaki. Nie musicie decydować się na taką ilość, tym bardziej, że stoły będą uginały się od sałatek, ciast i innych przekąsek. Ciężkostrawne potrawy zastąpcie szaszłykami z warzywami, boczkiem i pieczarkami, lekką zupą krem i łososiem w kremie cytrynowym. Może brzmi to drogo, ale będzie na pewno tańszym zamiennikiem tradycyjnych potraw, którego każdorazowo składnikiem jest jakieś mięso.
Z przekąskami również nie ma co przesadzać. Wielkie wazy wypełnione sałatką z kurczakiem i pieczarkami, rozstawione co 2 metry. Któż z nas nie kojarzy tego widoku. I tak 50% Waszych gości nie spróbuje tej sałatki, bo albo są wegetarianami, albo nie lubią pieczarek albo mają alergię na majonez lub pomidora. Lepiej zrobić mniejsze salaterki z kilkoma różnymi rodzajami. Jednak z tym również nie ma co przesadzać. Jedna z makaronem, jedna z ryżem, warzywna i z mięsem. Bazą zaś mogą być przecież te same warzywa. Śledzie w ilości 2 kg/osobę odpuśćcie sobie na etapie zaręczyn. Na 100-kę gości liczcie, że z 60 osób nie będzie rozkoszować się ich smakiem. To samo z wędlinami. Halo! Czy na weselę przychodzi się na kanapki? Tym bardziej takie zwyczajne, które dzień w dzień są pożerane na śniadanie lub kolację. Jeśli chcecie kanapkowy motyw postarajcie się nieco bardziej niż kilkoma plasterkami polędwicy, boczku, schabu i kiełbasy wiejskiej. Możecie zrobić bar kanapkowy lub miniburgery, które gwarantuję, że będą hitem imprezy. Nowości na stole nie zawsze są pozytywnie odbierane, szczególnie przez starsze pokolenie. Standardy zaś są już tak oklepane, że Wasze wesele niczym szczególnym nie będzie się wyróżniać. W którym kierunku więc pójść? Prosto! Znacie swoich gości lepiej niż kto inny, wybierzcie więc to rozwiązanie, które zadowoli każde podniebienie. Zróbcie dwudaniowy obiad (z ukłonem dla starszych), ale zrezygnujcie z tradycyjnego rosołu na rzecz kremu z warzyw lub pysznej zupy cebulowej, a zamiast schabowego z zestawem surówek zaserwujcie grillowaną pierś z kaczki w warzywach.
Macie również pole do popisu jeśli chodzi o ilość potraw. Tak, tę ilość, która jest niejako zegarkiem wesela. 21.00 - strogonow, 23.00 - kluski śląskie w sosie grzybowym, 2.00 - barszcz czerwony + krokiety, 4.00 - bigos + pieczone kurczaki. Nie musicie decydować się na taką ilość, tym bardziej, że stoły będą uginały się od sałatek, ciast i innych przekąsek. Ciężkostrawne potrawy zastąpcie szaszłykami z warzywami, boczkiem i pieczarkami, lekką zupą krem i łososiem w kremie cytrynowym. Może brzmi to drogo, ale będzie na pewno tańszym zamiennikiem tradycyjnych potraw, którego każdorazowo składnikiem jest jakieś mięso.

I coś na słodko. Alkohol + ciasto = gastrologiczna katastrofa. Pamiętajcie, że 80% gości będzie spożywać procentowe trunki w mniejszych bądź większych ilościach, przez co na sernik z brzoskwiniami nawet nie spojrzą. Pozostałe 20% to dzieci i ofiary posiadania prawa jazdy, które całą noc ciastem się żywić nie będą. Dwa - trzy rodzaje ciast (po jednej blaszce), ciastka, żelki, cukierki i owoce w zupełności wystarczą, by zaspokoić wybredne podniebienia. I nie zapominajcie, że będziecie jeszcze serwować bombę glukozową w postaci tortu.

Temat jedzenia omówiony, wypadałoby go teraz czymś przepić. Wyskokowe trunki sobie odpuszczę, a skupię się na tym co spożywać będą wszyscy goście. Napoje, soki, wody oraz nieśmiertelne kawa i herbata. Te produkty również mogą pociągnąć Was mocno po kieszeni, ale od czego są soki. Te soki, z domowej spiżarni. Ślubu nie planuje się z dnia na dzień i jakieś lato możecie poświęcić na zebranie z domowego ogródka czy lasu (no, ewentualnie z Biedronki) pysznych owoców i przerobienia ich w kompoty, syropy i w/w soki. Nie dość, że zaserwujecie zdrowie w najczystszej postaci, to na pewno zaskoczycie smakiem koneserów Pepsi i Coli. Latem skupcie się na zapewnieniu dużej ilości zimnych płynów, zimą zaś przygotujcie o jeden warnik więcej.
c.d.n....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
pełna kulturka, proszę !