Nie należę do osób, które zakładają rękawice, łapią za
grabie, widły lub inne ogrodnicze ( bardziej lub mniej przydatne ) narzędzia i
idą do ogrodu, by całe swoje siły skumulować na wbiciu łopaty w ziemię by
wydobyć dorodnego ziemniaka. Jestem
raczej osobnikiem z trzeciego rzędu konsumenckiego, który nabywa towar,
rozprowadzany przez osobniki drugiego rzędu i pochłania je w ilościach wręcz
nie do pomyślenia. A jednak. Dziś, to ja zmieniłam się w ogrodnika i razem z
kotem-nie-pomocnikiem zabrałam się za wykopywanie marchwi. Większy ubaw miał
chyba kot niż ja, łapiąc w locie wyrzucane marchewki. Dorodne, duże i
marchewkowe!
Inwestycja w marchewki
jest najlepszą inwestycją świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
pełna kulturka, proszę !