na zło pozwolenia już nie ma

na zło pozwolenia już nie ma

2014/02/01

ten post trwa 2:37. poświęcisz tyle?

Od trzech lat, kiedy zbliża się luty, myślami jestem gdzieś w szafie między sukienkami (tak, ja też chodzę w sukienkach) a koszulami, lub stepuje po bezkresnych terenach polskiej i zagranicznej blogowej sawanny, i za nic mam ten siedemnastocentymetrowy stos książek, który z każdy dniem wzrasta. I maleć mu się nie uśmiecha. Cóż poradzić, w końcu to sesja. Korzystając jednak z przywileju udzielania dobrych rady, ja Anna od czekoladowych ciastek i puzonu w futerale mówię Wam, w tym stosie książek, który na pewno urósł i w Waszych pokojach jest dużo mądrości.
No dobra, naśladując greckich filozofów sama sobie rzucam pod nogi sentencję ad rem i wracam do tematu, chociaż we wstępie daleko od niego nie odbiegłam.
Książki. Mam ostatnio wrażenie, że jest to byt całkowicie znienawidzony przez młode pokolenie polaków. Księgarnie świeciłyby pustkami, gdyby nie regały zawalone od książek i innych papierowych koh-i-noorów. Ale przecież ich miejsce nie jest w księgarniach, tudzież w bibliotekach. Co się więc, do licha, dzieje? Do czytania zraziła Was jakaś epidemia kwasu siarkowego na stronach czy uwierzyliście, że mole książkowe istnieją na prawdę i zjadają każdego po pierwszym rozdziale? Z tego miejsca pragnę ogłosić smutną wiadomość, iż mole książkowe są na wymarciu. Cytując będącą aktualnie na topie minister Bieńkowską, „sorry, taki mamy klimat, no niestety” i mole wymierają. 
Know-how nadgryzionego jabłuszka ruguje tradycyjne wlepianie oczu w pożółkłe już kartki papieru, zaciąganie się zapachem świeżyzny z wydawnictwa. Z czasem dojdzie do tego, że podczas wizyty u okulisty będą nam pokazywać rysunki lub zdjęcia z popularnych filmów i seriali, bo nie będziemy w stanie zorientować się czy to „coś” na ekranie to „K” czy „R”. Nie chcę się bawić w cygankę z ulicy Sienkiewicza i wróżyć Wam takiej przyszłości, ale brutalna prawda w oczy zacznie kłóć, i to dosłownie, jeśli nie zmienimy swojego nastawienia do inkunabułów. 
 Powyższa fotografia przedstawia przykład pisma obrazkowego, zapożyczonego od ludów mezopotamskich, a przyjętego na salony okulistyczne. 

Swoją drogą ciekawi mnie czy oglądanie filmów rozwija wyobraźnię na takim samym levelu jak czytanie książek. Biały ekran podaje nam wszystko jak na tacy, a my, pazerne społeczeństwo  upychamy to po kieszeniach eleganckich płaszczy i kiedy tylko skończy się sezon odwieszamy do szafy, by po roku go wyjąć i zmiętolone ochłapy z kieszeni  wyrzucić do kosza, wcześniej jednak porzygać się tęczą na  widok kinowej imaginacji. W sumie taki porzyg kosztowałby dwadzieścia złotych, nie więcej. Chyba, że bilety ulgowe zdrożały. Za tyle samo, może i ciut mniej jak się złapie odpowiednią promocję za rękę, moglibyśmy oszczędzić sobie kolorowych wymiocin i przeżywać literackie orgazmy za każdym razem kiedy sięgniemy ręką na półkę. To chyba intratna propozycja, zważając na wszechobecny kryzys.
Jeśli zdecydujecie się na taki deal, poniżej zamieszczam adresy przyzwoitych (czyt. tanich) księgarni w Kielcach. 


  • Księgarnia TAK CZYTAM  ul. H. Sienkiewicza 56, czynne pon.-pt. 9:30-18, sob. 10-14:30
  • Księgarnia TAK CZYTAM  ul. H. Sienkiewicza 74, czynne pon.-pt. 9:30-18, sob. 9:30-14
  • Księgarnia MATRAS  Galeria Korona ul. Warszawska 26, czynne w godzinach otwarcia galerii 
  • Księgarnia MATRAS  Galeria Echo ul. Świętokrzyska 20,czynne w godzinach otwarcia galerii


Poza tym, nawet czytając książkę kucharską można uruchomić wyobraźnię... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

pełna kulturka, proszę !