Ostatnimi czasy wśród polaków zauważam tendencje do bycia modnym
„na siłę” (bo wszyscy tak robią, więc ja też). I nie mam już na myśli monotonii
w nieudolnym naśladowaniu zagranicznych trendów prêt-à-porter ( o TYM mowa),
ale raczej kąsanie ciężkostrawnych akcji, mających na celu udowodnienie
wszystkim naszym znajomym jakie z nas kozaki. Będę brutalna – takie coś może
uczynić z Was co najwyżej jakiegoś pantofla ze zdartym czubem, a nie jakiegoś kozaka.
Jednak nie wiedzieć czemu te wszystkie pseudo-inicjatywy zyskują niemałą
popularność i kozaczenie roznosi się na cały polski naród +16. Na nieszczęście
ta pijacka epidemia dosięgła także i mnie. Cóż, wypada chyba tylko przyznać się,
że w ciągu 24h jakie miałam na wykonanie niechlubnego zadania wypiłam około
1,75 litra wody mineralnej, 2 litrów herbaty (w tym aż litr z cytryną), a nadal
mam znajomych oraz jakieś 20 złotych w kieszeni zaoszczędzone na 0,5 litrze piwa i
kracie, którą przyszłoby mi kupować panu H.
Bądź co bądź, nie uważam się za Napoleona wracającego spod
Waterloo i nie muszę chować husarskich skrzydeł do szuflady przegranych.
Wskazującym paluchem lewej ręki chciałabym pokazać, że w tym kierunku, w którym zmierzacie z pół litrem piwa w ręku, dojdziecie co najwyżej do Normandii. Paluchem, lub by wszyscy zauważyli, całą prawa ręką zamierzam pokazać Wam inny kierunek, rozgałęziający się na wiele mniejszych, jednak zawsze prowadzących do czegoś szczytnego. Na jedną z tych dróg trafiłam nomen omen właśnie za pomocą łańcuszka. Na drogowskazie wielkimi literami napisane było ‘stacja krwiodawstwa’.
Wskazującym paluchem lewej ręki chciałabym pokazać, że w tym kierunku, w którym zmierzacie z pół litrem piwa w ręku, dojdziecie co najwyżej do Normandii. Paluchem, lub by wszyscy zauważyli, całą prawa ręką zamierzam pokazać Wam inny kierunek, rozgałęziający się na wiele mniejszych, jednak zawsze prowadzących do czegoś szczytnego. Na jedną z tych dróg trafiłam nomen omen właśnie za pomocą łańcuszka. Na drogowskazie wielkimi literami napisane było ‘stacja krwiodawstwa’.
Niestety, moja mapa nie uwzględnia tej trasy od ponad 5 kilo, których
brakuje mi do otrzymania wizy na fotel z podpięciem do woreczka na krew. Nic
straconego! Kolejny drogowskaz odsyła do kina na film „Podaj dalej” – if you
know what I mean. Na następnym wisi lista zakupów schorowanej sąsiadki. Dalej
kolejno tabliczki z petycją sikorek o kawałek słoniny, zdjęcie koleżanki z
zagrożeniem z matematyki i adres cioci Józi, niewidzianej od tak dawna...
Pewne rzeczy są tak proste, że aż wstyd jest pisać jak rzadko
goszczą w naszym życiu. I to, by zrobić cokolwiek dla innych, musi poprzedzić
powstanie jakiegoś bezsensownego łańcuszka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
pełna kulturka, proszę !